niedziela, 31 stycznia 2010

różowo mi ;)

miał być tort dla dwóch dziewczynek [przyjaciółek] na urodziny w pasażu.
miało być bez świeczek.
miało być truskawkowo, różowo, księżniczkowo.
miało być motylowo.
miało być kompromisowo między dziecinnym a wczesno-nastolatkowym.
miało być niedrogo..
czy wyszło? ;)
 

nie będę pisać jak wszystko się podczas robienia tego torta sprzysięgało przeciw mnie, bo na szczęście było, minęło, smakowało ;)
krem autentycznie ma taki ostro barbiowy kolor, osobiście podbarwiany ;) perełki na brzegu są złote, a część zdjęć w wersji roboczej jeszcze, później musiałam przełożyć całość do różowego transportera i doszłam do wniosku, że różu mam powyżej uszu na długo ;)
najgorsze jest to, że jak niecierpię takich owocowych tortów to ile razy na niego popatrzę, to aż chce mi się go jeść, a przecież wiem, że nienawidzę kremów i ciast owocowych :D ROTFL!

2 komentarze:

  1. WOW! Ja raczej nie lubię tortów, ale na ten bym się skusiła :) Wygląda wspaniale!

    OdpowiedzUsuń
  2. noooo... przyznaję, był pyszny :D
    dzieciaki na szczęście nie musiały się bić o ozdoby przy takim ich rozłożeniu ;) a jak go niosłam to wszyscy mi zaglądali w pojemnik do transportu ;)

    OdpowiedzUsuń